czwartek, 4 lipca 2013

ROZDZIAŁ 11 ,,Zła wiadomość"

Zeszły do kuchni, w pomieszczeniu nikogo nie było, zapaliły lampę i zaczęły przygotowywać śniadanie, po piętnastu minutach na stole znajdowały się różne kanapki i gorąca herbata w dzbanku.
- Pójdę zawołać tatę - odezwała się Kasia.
- A co z dziadkami?
- Niech jeszcze śpią, późno się położyli.
Maja kiwnęła głową i usiadła na krześle w jadalni, po czym zaczęła jeść kanapkę. Kasia weszła po schodach na piętro, a następnie otworzyła drzwi do jednego z pokoi. Kiedy była w środku spojrzała w stronę łóżeczka, przy którym stał Robert i szeptał coś do śpiącego Michała.
- Kochanie - zwróciła się do męża.
Mężczyzna słysząc głos żony momentalnie odwrócił się w jej stronę i spojrzał prosto w jej smutne, zielone oczy.
- Co jeśli Gosia z tego nie wyjdzie?- spytała cicho
- Nie mów tak, powinniśmy być dobrych myśli.
- Przecież wszystko może się zdarzyć, nie dam sobie rady, gdybyśmy ją stracili.
- Musimy być silni, przecież mamy małego synka, który powinien czuć szczęście i radość, a nie bijące od nas cierpienie i smutek pomimo okoliczności.
Robert podszedł do żony i mocno do siebie przytulił. Kobieta czuła  mocno i szybko bijące serce męża. Stali tak przez krótką chwilę, gdyż z łóżeczka dobiegł ich płacz dziecka. Kasia odsunęła się od Roberta i podeszła do synka. Kiedy wzięła malca na ręce ten od razu przestał płakać. Michał pilnie obserwował rodziców swymi dużymi, niebieskimi oczami. 
- Oczy ma po tobie- oznajmiła.
- Tak, ale jak dorośnie zobaczymy po kim odziedziczył charakter.
- Pewnie po tatusiu- zaśmiała się Kasia.
- Dobrze by było, żeby po części także po mamusi.
Oboje uśmiechnęli się do siebie i pocałowali synka w policzki.
- Idź na śniadanie, w jadalni jest Maja, nie powinna być teraz sama.
- A ty?
- Ja zaraz zejdę, tylko nakarmię Michałka.
Robert kiwnął głową, pocałował Kasię i wyszedł z pokoju. W tym samym czasie Maja ,,toczyła walkę" z myślami. Rozmyślała o swoim śnie, nie wiedziała czy mógł on coś oznaczać, czy tylko był wyobraźnią. Jeśli miało by to się wydarzyć, nie zniosłaby tego pomyślała. 
- Zabiłabym się, nie mogłabym żyć, kiedy jej by nie było, nie potrafiłabym- myślała.
Siedziała przy stole, ręką podpierała głowę, rozmyślała tak, gdy usłyszała obok siebie dobrze jej znany głos.
- Coś się stało córeczko? - spytał zaniepokojony Robert.
- Nie, zamyśliłam się tylko.
- Chyba wiem na jaki temat- powiedział zajmując miejsce przy stole.
- Tak, myślałam o Gosi.
- Za półtora godziny razem z mamą pojedziesz do szpitala, a ja później do was dołączę, zobaczysz, że Małgosia dzisiaj się obudzi.
Te ostatnie słowa podniosły ją na duch, wiedziała,że może być inaczej, jednak wierzyła, że tak się stanie. Kiedy oboje skończyli jeść śniadanie, ruszyli w stronę salonu, zatrzymali się na przeciwko schodów, na których stała zapłakana Kasia trzymająca na rękach synka. Robert od razu znalazł się obok kobiety, wziął od niej Michałka i pomógł jej zejść po schodach, a następnie usiąść na kanapie w salonie. Mężczyzna zajął miejsce obok niej, a malucha przytulił do siebie.
-Co się stało kochanie? -spytał. 
- Dzwonili ze szpitala, stan Gosi się pogorszył. 
Po tych słowach Kasia jeszcze bardziej się rozpłakała, Robert próbował uspokoić przestraszonego synka, a Maja momentalnie upadła na podłogę. Zanim zemdlała przez głowę przemknęły jej słowa ,, zobaczysz, że Małgosia dzisiaj się obudzi". Kiedy otworzyła oczy, zobaczyła,że leży na kanapie w salonie, a obok niej na fotelach siedzą dziadkowie,a babcia w objęciach trzyma śpiącego Michała. Z kuchni dobiegały głosy jej rodziców.
- Ale nas przestraszyłaś - poinformowała Marzena wnuczkę.
- Nic mi nie jest babciu - oznajmiła Maja wstając - wszystko w porządku.
Weszła do kuchni, zauważyła przerażenie i smutek na twarzach rodziców. Dopiero teraz dostrzegła, że z radosnego i pełnego szczęścia małżeństwa nie zostało nic. Teraz byli bladzi, niewyspani i  przez cały czas martwili się o córkę, a obecnie o dwie. Wiedzieli, że Maja nie radzi sobie z ta sytuacją postanowili, że zaraz pojadą do szpitala.
-Wszystko dobrze córeczko-spytali jednocześnie zatroskani rodzice.
- Tak, kiedy jedziemy do Gosi?
- Za dziesięć minut - oznajmił Robert.
Maja słysząc te słowa ,, uśmiechnęła się " w głębi serca. Dziewczyna wyszła z kuchni i ruszyła w stronę schodów, jednak zatrzymała się w salonie, gdyż usłyszała wołanie babci.
- Poczekaj kochanie wiem, że bardzo przeżywasz tą tragedię i jest ci ciężko po tym co dzisiaj usłyszałaś, jednak nie możesz się załamywać
- Ale ja się nie załamałam babciu - zaprzeczyła dziewczyna siadając obok starszej kobiety.
- Nie oszukasz mnie Maju, przecież widzę jak strasznie się zmieniłaś  od wypadku Gosi, a to wydarzyło się wczoraj.
- W czym się zmieniłam?
- Spójrz w lustro, już nie jesteś energiczną Mają - powiedział zmartwiony Kacper.
Nastolatka wstała z kanapy i powoli podeszła do wiszącego na ścianie lustra, a następnie spojrzała w nie. Kiedy ujrzała w nim siebie zdziwiła się, a nawet lekko przestraszyła. Była to bardzo blada szesnastolatka o smutnych, podkrążonych oczach. Zawsze ładnie ułożone, ciemne włosy, teraz były rozczochrane i opadały na błękitną koszulkę nocną. Przeważnie radosna twarz, obecnie wyrażała ból i cierpienie.
- Tak się zmieniłam? W jeden dzień? - nie dowierzała - czuje się jakby minął co najmniej tydzień.
Kacper podszedł do wnuczki i położył dłoń na jej ramieniu.
- Idź się przebież Maju, bo zaraz jedziecie, a my z babcią zaopiekujemy się Michałkiem - spojrzał w stronę żony i wnuczka.
Nastolatka lekko się uśmiechnęła do dziadka i wbiegła na schody, a następnie do pokoju, w którym spała. Podeszła do torby, z której wyciągnęła jeansy, bordową bluzkę i małą kosmetyczkę, po czym pobiegła do łazienki. Szybko przebrała się, a potem z kosmetyczki wyciągnęła szczotkę i starannie rozczesała ciemne loki. Na końcu umyła zęby i po pięciu minutach zbiegła na dół do salonu, w którym zastała resztę rodziny. Kasia tłumaczyła swojej mamie, że za dwie godziny wróci, ale powiadomiła ją o potrzebnych rzeczach dla Michała.
- Kochanie, jedziemy już - mężczyzna złapał żonę za rękę.
- Idę już - odpowiedziała.
Kobieta pocałowała synka, a Robert zrobił to samo.
- Bądź grzeczny synku- uśmiechnął się do malca.
Zegar wybił godzinę, kiedy spod domu państwa Collins odjechał czarny samochód. Po dwudziestu minutowej jeździe Wilsonowie byli już w szpitalu, szli teraz korytarzem w stronę wind, a po chwili znajdowali się na trzecim piętrze.
- Proszę pana- Kasia zatrzymała lekarza,który przeprowadzała operację Gosi - co z Gosią?
Mężczyzna zatrzymał się i spojrzał w stronę kobiety.
- Jej stan zdrowia się unormował, ale nadal pozostaje nieprzytomna- mężczyzna cicho westchnął i dodał - jak państwu wczoraj powiedziałem, ta doba pokaże, czy dziewczyna obudzi się, czy pozostanie w śpiączce.
Kasia pożegnała się z lekarzem i razem z mężem i córka ruszyła w stronę sali, gdzie leżała Gosia. Kiedy małżeństwo weszło do środka, a nastolatka przekraczała próg, momentalnie zatrzymała się w przejściu.
- Maja, zaczekaj.
Ktoś ją wołał, dobrze znała ten głos, od razu odwróciła się w stronę, z której ją wołano. Kiedy zobaczyła kto biegnie przez korytarz do niej, znieruchomiała i nie dowierzała, że ta osoba przyszła tutaj.
                          ************************
Zapraszam do obejrzenia stron: główni bohaterowie, pozostali bohaterowie.