czwartek, 1 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ 12 ,,Odwiedziny Maćka"

- Masz tupet, żeby tu przyjść- powiedziała złośliwie.
- Posłuchaj mnie, ja nie wiedziałem, że ...
- Nie opowiadaj mi bajek Maciek, przez ciebie Gosia jest tutaj, może się nie obudzić, a ty masz to gdzieś.
- Wcale tak nie jest, przyszedłem, bo się martwię o Małgosię.
- Chyba raczej dręczą cię wyrzuty sumienia! - krzyknęła
- Proszę się uspokoić, to jest szpital - upomniała ich pielęgniarka, po czym odeszła.
Z sali obok wybiegł roztrzęsiony Robert, nie wiedział na kogo krzyczy jego córka, kiedy zobaczył Maćka, uśmiechnął się do niego.
- Dzień dobry- powiedział nastolatek.
- Witaj- odpowiedział mężczyzna.
- Nigdy ci tego nie wybaczę! - krzyczała Maja w stronę kolegi.
- Maju uspokój się, tutaj nie można krzyczeć- Robert podszedł do córki i ja przytulił.
- To przez niego Gosia leży nieprzytomna - dziewczyna nie przestawała się kłócić.
Robert złapał swoja córkę i ruszyła w stronę wyjścia.
- Wyjdziemy na zewnątrz - powiedział -możesz wejść do Małgosi- zwrócił się do chłopaka.
Nastolatek kiwnął głową, po czym zniknął we wnętrzu sali, natomiast Maja trzymana i prowadzona przez swojego tatę wyrywała się i mówiła, że wypadek Gosi jest winą jej kolegi.
- Maju przestań- upominał ją Robert.
Kiedy wyszli ze szpitalu mężczyzna posadził córkę na pobliską ławkę i usiadł koło niej.
- Nie rozumiesz tato... on ją zawiódł.... mnie zresztą też - powiedziała przez płacz.
- Domyślam, że się pokłócili, Gosia uciekła i wtedy spadła ze schodów w szkole.
- Mniej więcej tak było.
- Czyli t nie była wina maćka, tylko nieszczęśliwy wypadek. Córeczko wiem, że jest ci ciężko, mi z mamą także, ale nie można obwiniać o to niewinnych ludzi.
- No nie wiem tato. Wierzysz w te słowa, które dzisiaj powiedziałeś mi przy śniadaniu.
- Wierzę i ty też powinnaś.
Maja przytuliła tatę i otarła rękawem bluzki płynące po policzkach łzy. W tym samym czasie, kiedy Maciek wszedł do sali i zobaczył lężącą nieuchomo Gosię, poczuł, że w jego oczach pojawiły się łzy. Tak bardzo się o nią bał. Obok na krześle siedziała kasia, od razu spostrzegł. że kobieta jest zrozpaczona i blada, jak jej córka Maja i mąż.
- Dzień dobry- odezwał się niepewnie.
Kasia spojrzała na chłopaka i lekko się uśmiechnęła.
- Dzień dobry Maćku- odpowiedziała wstając.
Oboje spojrzeli na łóżko, na którym leżała nieprzytomna Małgosia. Włosy dziewczyny w nie.ładzie opadały na poduszkę i bardzo jasną twarz. Wzdłuż ciała leżały nieruchomo wyciągnięte na pościel blade ręce nastolatki.
- Zawsze była taka radosna i opalona. - chłopak przerwał ciszę.
- Tak. Zostań jeśli chcesz, ja muszę iść do lekarza - powiedziała Kasia- po czym zapytała - Wiesz gdzie jest Maja?
- Razem z panem Robertem wyszła na zewnątrz.
Chłopak spuścił głowę, wiedział, że to jego wina, Maja miała rację dręczyło go sumienie, ale nie dlatego tu przyszedł. jest tutaj, ponieważ kocha Gosię.
- Nie zadręczaj się, to nie twoja wina powiedziała kobieta ze współczuciem.
- Maja twierdzi inaczej.
- Maja jest w szoku i dlatego tak mówi. Za niedługo wrócę.
Powiedziawszy to kobieta wyszła na korytarz i ruszyła w stronę gabinetu lekarskiego. Tymczasem  Maciek podszedł do łóżka i usiadł na krześle obok, a następnie wziął dłoń dziewczyny i przyłożył ja do swoich ust, po czym delikatnie pocałował dłoń Gosi.
- Kocham cię - szepnął- bardzo cie przepraszam.
Na zewnątrz, na ławce przy szpitalu siedział Robert ze swoją córką i rozmawiali, a raczej wspominali  wszystkie szczęśliwe chwile spędzone całą rodziną.
- Dobrze, a teraz chodźmy do sklepiku i kupmy sobie coś do picia.
- A później pójdziemy do Gosi?
- Oczywiście.
Wstali i ruszyli w stronę wejścia do budynku. W tej samej chwili Kasia zapukała do drzwi, kiedy usłyszała zaproszenie, otworzyła drzwi i weszła do środka. Zajęła krzesło przy biurko, za którym siedział lekarz.
- Tak myślałem, że pani przyjdzie do mnie, słucham.
- Chciałam się zapytać... - urwała.
- Proszę mówić śmiało.
- Przez cały czas dręczy mnie jedno pytanie.
- To dlaczego pani nie zapyta?
- Boję się odpowiedzi- wzruszyła ramionami.
Mężczyzna spojrzał na Kasie i uśmiechnął się zachęcająco, co dodało odwagi kobiecie.
- Więc, jeśli Gosia się dzisiaj nie obudzi to czy - wzięła głęboki wdech i skończyła- wogóle się obudzi.
- Tak, sądzę że tak będzie, jednak wydaje mi się, że pani córka dzisiaj odzyska przytomność.
- Dziękuję.
Kasia wstała wstała z krzesła, podeszła do drzwi, otworzyła je, jednak odwróciła się do lekarza.
- Mam nadzieje, że tak się stanie. Do widzenia.
- Ja też, do widzenia, - odpowiedział.
Mężczyzna zajął miejsce za biurkiem i wziął jakieś dokumenty do rąk, aby je przejrzeć, jednak nie mógł się skoncentrować, gdyż bardzo współczuł tej rodzinie. On także należał do nieśmiertelnych, a nawet wiedział, że odmówiono im pomocy, jednak oni nie wiedzieli o jego pochodzeniu. Kobieta wyszła na korytarz i ruszyła do sali, w której znajdowała się jej córka Gosia. W połowie drogi usłyszała za sobą głosy jej bliskich, którzy ja wołali, natychmiast się do nich odwróciła.
- Kasiu zaczekaj.
Robert podszedł do żony, pocałował ją w policzek i złapał za dłoń. Maja podeszła do mamy i razem z rodzicami udała się do Małgosi. Kiedy zamierzali wejść do sali, zatrzymali się w progu. Wszyscy troje patrzyli na leżąca dziewczynę i siedzącego obok niej chłopaka, który szeptał coś do nastolatki. Maja poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Żałowała, że tak potraktowała swojego kolegę, nawet mu współczuła, tego co musi on teraz czuć Rozmowa z tatą i widok, który teraz miała prze oczami, dały jej dużo do zrozumienia.
Teraz wiedziała, że z nastolatków jest idealna para, pasowali do sienie jak dwie krople wody. Nagle poczuła ,,ukłucie" w sercu.
- Jeśli się nie obudzi, to nie dowie się jak on ja kocha i nie wybaczy mu błędów, a co najgorsze, nie będą razem, a ona nie odzyska siostry- pomyślała z żalem i smutkiem, który ją ogarniał coraz bardziej.
-  Jemu też jest ciężko- powiedział po cicho Kasia, tak aby tylko córka i mąż mogli ja usłyszeć.
- Chciałbym miec go za zięcia, oczywiście w przyszłości.
Na te słowa, na zmęczonej twarzy Mai pojawił się lekki uśmiech.
- Chciałabym, żeby kiedyś należał do naszej rodziny.
Chłopak przez cały czas nie zauważył, ani nie słyszał pozostałych członków rodziny Wilsonów. Delikatnie ujął dłoń ukochanej, i przysunął do swoich przymkniętych oczu, z których spłynęło kilka łez. otworzył oczy, spojrzał na jej nieruchomą twarz i nie opuszczając ręki nastolatki wyznał jej miłość, nie było to jednak po raz pierwszy, ale ostatnio to zrobił, przed ich rozstaniem.
- Kocham cię.- powiedział na tyle głośno by obecni w sali małżeństwo i Maja mogli to usłyszeć.
- Ja też ciebie kocham.- odpowiedział mu cichy głos.
Na te słowa Maciek spojrzał na oczy dziewczyny, które powoli otwierały się ukazując zielone tęczówki. Małżeństwo stało w miejscu, byli zaskoczeni, ale równocześnie bardzo szczęśliwi. Maja od razu podbiegła do łóżka i objęła leżąca siostrę.
- Gosia, nareszcie!- krzyknęła.
- Córeczko tak się baliśmy- powiedziała Kasia, która pochyliła się nad nastolatką i pocałowała ją w czoło.
- Ale nas wystraszyłaś kochanie - Robert uśmiechnął się do Małgosi.
Maja podeszła do taty i szepnęła do niego.
- Wiesz tato- spojrzała na niego promiennie- miałeś rację, że Gosia dzisiaj się obudzi.
W tym czasie Maciek wstał z krzesła i ruszył w stronę drzwi, jednak zatrzymał się przy wyjściu, gdyż poczuł szarpnięcie za bluzę. Odwrócił się i zobaczył, że to Maja go zatrzymała. Pomyślał, że chce skończyć ich wcześniejszą kłótnię, jednak nie spodziewał się takich słów od niej, jakie usłyszał po chwili.
- Zostań, ona cię potrzebuje, tak jak rodzinę- wskazała ręką w stronę siostry- to dzięki tobie się obudziła, a tak przy okazji to chciałam cię przeprosić, nie powinnam była na ciebie tak krzyczeć. Ale zrobiłam nam wszystkim wstyd- przy ostatnim zdaniu uśmiechnęła się.
Na te słowa na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech.
- No, jednak to tobie wyrządziłam przykrość. Przepraszam. To co zgoda?
Nastolatek stał oniemiały. Nie mógł uwierzyć,że dziewczyna, która przed dim stała, Maja Wilson, spontaniczna, z szalonymi pomysłami, która zawsze stawia na swoim i rzadko przeprasza ludzi, teraz to zrobiła. Najpierw urządziła mu kłótnię, a następnie wypowiedziała to niezwykłe słowo. Maja uniosła brew lekko zdenerwowana tym, że musi tyle czekać na odpowiedź.
- No nie wiem - przedrzeźniał się,jednak widząc gniewne spojrzenie od razu odpowiedział- oczywiście, że zgoda.
-Wiedziała, że to powiesz zresztą nie przyjęłabym innej odpowiedzi.
Maciek zdziwiony i zszokowany patrzył na roześmianą koleżankę.
 No co ty, przecież każdy wie, że nie jestem taka, jak mój sobowtór 
z zielonymi oczami.
- To akurat wiem, tylko nie sadziłem, że aż tak się różnicie.
- Widać pozory mylą- wzruszyła ramionami.
Oboje się roześmiali, ale nie ta tyle głośno, by zwrócić na siebie uwagę pogrążonych w rozmowie małżonków i Gosi. W dobrych humorach podeszli do Małgosi, Maciek usiadł na krześle obok rodziców bliźniaczek, a Maja na skraju łóżka, na którym leżała jej siostra. Po upływie kilku minut małżeństwo wstało i pożegnało się.
- Idziecie już?- zasmuciła się Gosia.
- Córeczko wrócę sam za trzy godziny, bo muszę wpaść do pracy porozmawiać z szefem, a twoja mama...
- A ja pojadę po Michała do dziadków i wrócę do domu. Wiesz, że muszę zająć się małym.- Kasia wtrąciła się mężowi.
- Powiadomimy jeszcze lekarza - dodał Robert.
Mieli zamiar wyjść, gdy do środka wszedł lekarz.
- Państwo już wychodzicie? - zapytał.
- Tak, z Małgosia zostaje nasza druga córka z ich kolegą- odpowiedziała Kasia.
Robert z żoną podszedł z powrotem do Gosi.
- O widzę, że już odzyskałaś przytomność. Jak się czujesz- zapytał podchodząc do jej łóżka.- Proszę usiąść na krześle- zwrócił się do Mai - nie wolno siadać na łóżka pacjentów.
- Przecież nic nie zrobię siostrze- oburzyła się.
- Proszę stosować się do przepisów.
Nastolatka przewróciła oczami i zajęła miejsce obok kolegi.
- Czuję się dobrze- odpowiedziała Gosia na zadane jej pytanie.
- W takim razie za piętnaście minut przyjdzie po ciebie pielęgniarka i zabierze cie na badania.
- A kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Jeśli wszystko będzie dobrze to wypiszemy cie za kilka dni. potrzebujemy mieć pewność, że wszystko jest już w porządku i że twój stan się poprawił.
- Dlaczego mam tak długo tu leżeć. Przecież od dzisiaj tu leżę i nic mi nie jest.
- Nie, ty tutaj trafiłaś wczoraj rano, do szpitala przywieziono cie nie przytomną i obudziłaś się dopiero rano, to jest poważna różnica.
Dziewczyna spojrzała pytająco na rodziców, którzy przez cały czas przysłuchiwali się rozmowie.
- Wiesz córeczko, chcieliśmy ci powiedzieć później, jak się obudziłaś byłaś osłabiona, teraz zresztą też jesteś - zaczął Robert.
- I nie chcieliśmy, żebyś przejmowała się tym, ponieważ zdenerwowałabyś się,  a tera nie powinnaś. Przeszłaś operacje głowy, co nie jest zbyt bezpieczne- skończyła Kasia.
- Rozumiem, że się o mnie martwicie i nie mam do was żalu.
Małżeństwo opuściło szpital, Robert udał się do pracy, a Kasia do swoich rodziców, a następnie do domu. Kiedy była na miejscu, a samochód zatrzymała na podjeździe, kobieta wysiadła z auta i wyciągnęła fotelik, w którym spał synek odwróciła się w stronę domu i momentalnie znieruchomiała. Nie wiedziała co ma robić, krzyczeć, wołać o pomoc, czy może wsiąść do samochodu i odjechać. Pomyślała, że powinna zostać i zadzwonić na policję, jednak bała się pozostać tutaj z malutkim synkiem. podjęła decyzje, że musi stad uciec, jednak strach jaki ja ogarniał nie pozwalał na wykonanie jakiegokolwiek ruchu.

                *********************************
Bardzo proszę o komentarze.