sobota, 18 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 18,,Pamiętnik Niny"



Nazywam się Nina Wilson, mam szesnaście lat i w tym roku rozpoczęłam naukę w liceum. Odkąd pamiętam wychowuje mnie rodzina zastępczą, ale nigdy nikt mnie nie zaadoptował. Wile razy pytałam o moich rodziców, czy najbliższą rodzinę, ale zawsze odpowiadano mi, ze zostałam porzucona i nie znają nikogo z moich krewnych.  Mieszkam w domu, państwa Malinowskich wraz z ich czteroletnia córka Zosia i szesnastoletnim synem  Mateuszem.  
Mateusz jest moim najlepszym i  jedynym przyjacielem jakiego mam , z którym miałam znakomity kontakt, odkąd się poznaliśmy, traktuje go jak najbliższego kuzyna, może nawet brata. Zosie także kocham jak mała siostrę, ale zawsze pragnęłam mieć własne, prawdziwe, a przede wszystkim duże i kochające rodzeństwo. Co prawda mam kilka koleżanek, ale nigdy nie będą one moimi przyjaciółkami, którym mogłabym powierzyć własne, najbardziej skrywane przeze mnie sekrety. Chciałabym poznać chłopka, który by opiekowała się mną i wspierał w trudnych dla mnie momentach, ale przede wszystkim marzę, żebym odnalazła swoja rodzinę. Pragnę dowiedzieć prawdy, dlaczego nie mam domu, ponieważ od dłuższego czasu nie wierze w wersje wydarzeń moich opiekunów. Pomimo, że wychowuję się w bogatej rodzinie i niczego mi nie brakuje, czuje się dziwnie samotna i odczuwam potrzeby relacji jakie są pomiędzy rodzicami a dzieckiem, fakt nie jestem mała, ale nigdy czegoś takiego nie doznałam, więc teraz odczuwam braki.
Moim wielkim hobby jest granie na fortepianie, uwielbiam grac na instrumentach, opowiem historię, która wydarzyła mi się kiedyś, gdy wracałam z zajęć.

- Cześć- pożegnałam Lenę.
Była ona sympatyczna i bardzo życzliwą dziewczyną w moim wieku, razem uczestniczymy w lekcjach gry na fortepianie.
- Pa, do następnego wtorku- odpowiedziała.
Przytuliła mnie na pożegnanie i ruszyła chodnikiem w przeciwna stronę niż ja, przez chwile stałam przed budynkiem i patrzyłam za oddalająca się dziewczyną. Zauważyłam, że ktoś do niej podszedł, za pewne musiał być to Aleks, jej chłopak, często o niem opowiadała, bywało, że jej zazdrościłam. Miała prawdziwy dom, rodzinę i chłopka, a ja? Postanowiłam się nad sobą nie użalać 
i ruszyłam w stronę parku, przez który zawsze przechodziłam wracając do domu. Szłam zamyślona, kiedy w pewnej chwili na kogoś wpadła, spojrzałam na ta osobę i ujrzałam przystojnego chłopaka, chyba był w moim wieku. Ja widziałam go pierwszy 
i chyba jedyny raz w moim życiu, ale on zachowywał się jakby mnie dobrze znał. 
- Cześć, nareszcie cie spotkałem
- Cześć- odpowiedziałam niepewnie.
- Nie poznajesz mnie, to ja Piotrek,
tańczyliśmy i rozmawialiśmy na ,,Balu Jesiennym",byłem wtedy z Patrycją, ją przecież dobrze znasz, nienawidzisz jej , z tego co mówiłaś wtedy.
- Yyy musiałeś mnie z kimś pomylić.
- Dobrze cie pamiętam Maju.
- Nie jestem Maja, nazywam się Nina Wilson.
Spojrzałam na twarz chłopka, wyglądał na wstrząśniętego, chłopak przez krótka chwilę bił się z myślami, ale zaraz odpowiedziała opanowanym głosem.
- Nie ważne musiałem źle zapamiętać twoje imię, ale nazwisko się zgadza, przejdziemy się?
- No nie wiem, właśnie wracałam do domu.
- może cie odprowadzę, to porozmawiamy.
- Dobrze- zgodziłam się
Był miły, opowiadał mi o sobie i wciąż powtarzał, ze niektóre rzeczy powinnam pamiętać z naszego ostatniego spotkania. 
- Dlaczego nie chodzisz tutaj do szkoły skoro mieszkasz w pobliżu, tylko dojeżdżasz do liceum do innego miasteczka, w prawdzie do tylko sześc kilometrów.
- Właśnie tutaj się uczę od podstawówki.
- Dlaczego ciągle zaprzeczasz słowom, które mówiłaś na balu.
- Nie byłam na żadnym balu, ile razy mam ci to powtarzać?
- Ok, skoro lubisz zmieniać zdanie, to powiedz co z Kubą.
- Z jakim Kubą?!
Byłam wnerwiona, ten chłopak ciągle mówił o mnie jakieś rzeczy, które w ogóle do mnie nie pasowały, a teraz zaczął opowiadać o jakimś moim niby byłym chłopaka.
- Jeśli tak bardzo chcesz mnie odprowadzić to zmieńmy temat.
- To może opowiesz coś o swojej rodzinie?
Te ostatnie dwa słowa mocno mnie zabolały, przecież ja nie mam rodziny, a moze mam, a o tym nie wiem. Czułam się w jego towarzystwie bardzo dobrze, wiedziałam, że mogę mu się zwierzyć, chciałam to uczynić, ale spostrzegłam, że właśnie stoimy pod moim domem, drzwi się otworzyły i moja opiekunka mnie zawołała.
- Może kiedyś się jeszcze spotkamy, to opowiem ci wile sekretów, których nikomu nie wyjawiłam.
 Chłopak uśmiechnął się  i kiedy odwróciłam się, żeby odejść, delikatnie złapał mnie za rękę.
- Dasz mi swój numer telefonu?
- Jasne.
Podał mu numer i szybko weszłam do domu, kiedy byłam w środku, poczułam wielka pustkę, która prawie zawsze mi towarzyszyła, ale nie odczuwałam jej, gdy byłam z Piotrkiem.


Inna bardzo ważną dla mnie historia był moment, kiedy odwiedzając dom dziecka, w którym spędziłam swoje pierwsze dwa lata życia, natknęłam się przypadkowo na dziwne dokumenty. Czasami przychodziłam w to miejsce, odwiedzić inne dzieci, z nadzieja, że w końcu dowiem się coś o swoich rodzicach. Tego dnia, popołudniu w piętek, okryłam moje prawdziwe pochodzenie. Kiedy po prawie dwugodzinnym pobycie w domu dziecka straciłam nadzieje na jakiekolwiek informacje, właśnie wtedy,przechodząc obok sekretariatu postanowiłam tam zajrzeć. Widząc przez uchylone drzwi, ze nikogo tam nie ma, śmiało weszłam do środka. Podeszłam do dużego regału. na którym znajdowało się wile teczek, ułożonych w kolejności alfabetycznej. Spojrzałam na stos, gdzie widniała literka ,,W", odszukałam swojego nazwiska i znalazłam dokumenty. Otworzyłam  teczkę, z której wypadły przeróżne kartki., schyliłam się, żeby je podnieść, kiedy usłyszałam czyjeś kroki na korytarzu, schowałam się za biurkiem. Kiedy znowu nastała cisza, postanowiłam wstać i wtedy zauważyłam, że obok moich stóp leżało zdjęcie przedstawiające dwoje ludzi, kobietę i mężczyznę. Odwróciłam fotografie na druga stronę i ujrzałam lekko wyblakły napis ,, Kasia i Robert Wilsonowie", kiedy przeczytała ich nazwisko moje serce zaczęło mocno bić, drżącymi rekami przejrzałam kilka kartek, pisały tam moje oraz moich rodziców dane. Ku mojemu zaskoczeniu w teczce znajdowała się stara gazeta, to co pisało na okładce wprawiło mnie w zaskoczenie, a może nawet w wielką złość, przede wszystkim poczułam ból, który był nie do opisania.


,, Młode małżeństwo, po wielu poszukiwaniach nadal nie odlazło porwanej córeczki, z każdym dniem policja przestaje angażować się w sprawy zaginięcia dziecka, a państwo Wilsonowie czują się bezradni. Pomimo braku pomocy ze strony policji działają na własna rękę, wynajęli detektywa, a razem z cała rodzina poszukują malutkiej Niny. W domu czekają na nią jej kochający rodzice i dwie siostrzyczki. O dalszych wydarzeniach tej sprawy będziemy państwa informować w kolejnych numerach gazety. Każdy, kto widział poszukiwane dziecko, albo wie, gdzie może być ukrywane proszony jest o kontakt z rodziną Wilson oraz policją."

Pod artykułem widniało moje zdjęcie zaraz po urodzeniu, to straszne, że przez te wszystkie lata byłam tak podle oszukiwana, moi rodzice mnie nie porzucili, zostałam porwana, a oni poszukiwali mnie z każdym dniem z coraz większą desperacją. Schowałam zdjęcie moich rodziców do torebki, a pozostałe dokumenty włożyłam z powrotem do teczki, którą odłożyłam na odpowiednią półkę. Chciała stąd jak najszybciej wyjść, ruszyłam biegiem w stronę drzwi, kiedy wybiegałam na zewnątrz, usłyszałam głos kobiety, która mnie wołała, zdziwiona moim nagłym opuszczeniem budynku i to w wielkim pośpiechu. Znając adres moich rodziców, stwierdziłam, że muszę ich odwiedzić,wiedziałam, że to około godziny stąd, dopiero po chwili przypomniałam sobie, że na końcu kartki pisało, że niedawno się przeprowadzili. Niestety nie zobaczyłam, gdzie teraz mieszkają i wtedy ogarnął mnie przytłaczający smutek, stwierdziłam, że wrócę do mojego domu, tak naprawdę to ten budynek nie jest moim prawdziwym domem, nigdy nim nie był i nie będzie. Swój dom straciłam dawno temu, ale zawsze wierzę, ze kiedyś uda mi się go odzyskać i znowu w nim zamieszkam. Kiedy już byłam w swoim pokoju, położyłam się na łóżko i w milczeniu wpatrywałam się w zdjęcie rodziców. tak zakończę opisywanie tej historii w moim pamiętniku.

O to moja najnowsza przygoda, która wydarzyła się zaledwie wczoraj. Kiedy rano się obudziłam, moja twarz była czerwona od łez, które w nocy płynęły po moich policzkach. Gdy zeszłam do jadalni na śniadanie nie odezwałam się słowem do moich opiekunów, zawsze wracałam się do nich ciociu i wujku, nigdy ich nie traktowałam jak rodziców, teraz wiem, że na to nie zasługują.
Kiedy przez długi czas panowała niezręczna cisza, postanowiłam zapytać się ich o rodziców.
- Dlaczego nie mam rodziców?
- Mówiliśmy ci już wile razy, że zostawili cie po prostu cie nie chcieli, czasami się tak zdarza, ale dobrze, że...- oznajmiła kobieta.
- Dorze, że mnie przygarnęliście, zawsze mogę wam ufać i wiem, że nigdy mnie nie okłamiecie- posłałam im wymuszony uśmiech.
Specjalnie się ich zapytałam o moja rodzinę, chciałam się dowiedzieć, czy nadal będą mnie okłamywać, tak jak myślałam i tym razem nie powiedzieli mi prawdy. Postanowiłam, że kiedy pójdą do pracy spakuję swoje rzeczy i raz na zawsze opuszczę ten budynek. Po niespełna godzinie moi opiekunowie pojechali do pracy, a Mateusz razem z Zosia siedzieli w salonie i oglądali jakieś bajki, stwierdziła, że to odpowiedni moment. Pobiegłam do swojego pokoju i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, kilka pamiątek, dokumenty i mój pamiętnik. Wyciągnęłam kartkę z biurka i napisałam krótki pożegnalny list dla Mateusza i jego siostry, wyjaśniłam mu, że nie mogę to dłużej być i pragnę odnaleźć swoje miejsce na tym świecie, napisałam także, że jeśli będzie chciał ze ma porozmawiać może zadzwonić, poprosiłam go, żeby spalił ten list, kiedy go przeczyta. Poszłam do sypialni chłopaka, zostawiłam kartkę na łóżku i jak najciszej opuściłam dom, kiedy byłam na zewnątrz poczułam się wolna, pomimo, że bardzo dobrze mi się tutaj mieszkało, to nigdy nie zaznam tu prawdziwego szczęścia. Postanowiłam pojechać do Piotrka, wile razy z nim rozmawiała i stwierdziłam, że może mi pomóc, skoro twierdzi, że w jego miejscowości mieszkają ludzie o tym samym nazwisku co ja. Miałam do przejechania około sześc kilometrów, dlatego udałam się na przystanek autobusowy. Podczas niedługiej podróży wyobrażałam sobie swoja rodzinę i nawet nie spostrzegłam, a już byłam na miejscu. Znałam adres chłopka, gdyż ten jakiś czas temu mi go podał, po chwili byłam już w domu chłopaka, jego mam zgodziła się bym została na noc, a razem z moim przyjacielem spędziłam cudowny dzień. Kiedy zaczęło robić się ciemno za oknem, postanowiłam wyjść na spacer, po ponad pół godzinie dotarła pod jakąś małą kawiarnię. 

Pomimo, że było już całkiem ciemno zobaczyłam mężczyznę wychodzącego z z tego budynku, a razem z nim dwie nastolatki, musiały być bliźniaczkami, ponieważ wyglądały identycznie, a co mnie zdziwiło wyglądały jak jak. Kiedy wsiadały do samochodu zobaczyły mnie i także się zdziwiły widząc ich sobowtóra. Po tym jak odjechali postanowiłam wrócić do domu Piotrka, kiedy tam dotarłam przypomniał mi się tekst z artykułu: ,, W domu czekają na nią jej kochający rodzice i dwie siostrzyczki", teraz rozumiałam dlaczego te dziewczyny wyglądały jak ja, to były moje siostry. Dzisiaj pisząc to historie w moim pamiętniku, wie, że wydarzenia z wczorajszego wieczoru są dla mnie niezwykle ważne i dlatego postanowiłam, że pójdę do domu Wilsonów, aby poznać moja rodzinę, poprosiłam Piotrka o ich adres, ale nie powiedziałam mu czego się dowiedziałam. Dzisiejszego popołudnia moje życie zmieni się na zawsze, wiem, że będzie to zmiana na lepsze i że odnajdę swoje miejsce na świecie.

                                        ******************
Zdjęcia postaci są na zakładce: głowni bohaterowie oraz pozostali bohaterowi.

piątek, 10 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 17,,Nowe Kłopoty"

Maja płacząc biegła przed siebie, kiedy jej nogi odmawiały posłuszeństwa, usiadła na ławce i ukryła twarz w dłoniach, jej twarz była mokra od łez, które nieustannie płynęły z jej zmęczonych oczu.



Wybiegając straciła wszystko, siostrę, która była jej najlepsza przyjaciółką, rodziców, którzy zawsze ja rozumieli, niestety nie teraz, brata, którego tak bardzo kochała, a także chłopaka, którego z każdym dniem od ich rozstania coraz bardziej kochała. Opuszczając dom, porzuciła rodzinę i dotychczasowe życie, nie chciała tego, tak bardzo będzie za tym tęsknic, czy dobrze postąpiła, cały czas dręczyło ja to pytanie. Czy warto było tak postapic, co teraz z nią będzie. Teraz wiedziała jedno, że ostatnie wydarzenia, wypadek siostry i długoletnie wyśmiewanie jej przez koleżanki ( Patrycja, Natalka i Paulina) zmieniły jej życie w jeden wielki dramat. Czuła się zagubiona i nieszczęśliwa, pragnęła byc znów małą dziewczynka, która kłóci się z koleżankami z klasy o zabawki czy z powodu innych zdań, a nie o wielką i jedyną miłość. Jej koszmarne rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu, spojrzała na komórkę, dzwoniła jej mama, natychmiast odrzuciła jej połączenie, to samo zrobiła z pięcioma poprzednimi i kilkoma od taty, a sms od siostry nawet nie czytała. Wpatrywała się w ekran, na którym widniało zdjęcie przedstawiające piątkę osób uśmiechających się, od których biło ciepło
- Tak kiedyś wyglądała moja rodzina- pomyślała i schowała telefon do kurtki.
Wstała z ławki i ruszyła dalej, coraz bardziej oddalając się od domu, co jakiś czas ktoś na nią patrzył zdziwiony widząc jej zapłakana twarz.


W domu Wilsonów panowała napięta atmosfera, Kasia zajmowała się synkiem, ciągle spoglądając na komórkę, z nadzieja uzyskania wiadomości od córki, Robert przez cały czas próbował dodzwonić się do Mai, a Gosia ze łzami w oczach spoglądała w okno myśląc, że dostrzeże na zewnątrz siostrę.
- Idę jej szukac- odezwał się Robert- jeśli jej nie znajdę w ciągu dwóch godzin, pojadę na policję. 
- Dobrze- powiedziała Kasia, kładła synka do łóżeczka, gdybyś czegoś się dowiedział natychmiast do mnie zdzwoń.
- Ja pójdę zobaczę do lasu za naszym domem, często tam chodziła, chociaż wątpię, żeby tam teraz była- oznajmiła Gosia.
Kiedy Kasia została sama z synkiem w domu, pobiegła do sypialni i włączyła laptopa, sprawdziła swoja pocztę i poczuła, ze jest coraz gorzej.
- Czego on znowu chce?- zapytała sama siebie.
Ponownie odpisała, że nic nie wie i żeby zostawił jej rodzinę w spokoju, bo inaczej pożałuje, ze wtrąca się w jej życie, na końcu postawiła kilka wykrzykników i wyłączyła laptopa. Usiadła na łóżku, po krótkim czasie rozległ się głośny dźwięk dzwonka do drzwi i cichy płacz dziecka dobiegający z pokoju obok. Kasia od razu pobiegła do synka i wzięła go na ręce, zauważyła, ze okno w pomieszczeniu jest otwarte, przez które wlatywało chłodne jesienne powietrze. Szybko je zamknęła i w tej chwili zauważyła postać ubrana na czarno w kapturze, odchodzącą od drzwi wejściowych.
Pocałowała synka, który zasypiał w jej ramionach i razem z nim udała się na parter, kiedy przechodziła obok pokoju gościnnego zauważyła uchylone drzwi do sypialni, z mocno bijącym sersem weszła do środka, od razu owiał ją chłód, spojrzała w stronę okna, gdzie drzwi balkonowe były otwarte, pospiesznie jej zamknęła. Domyśliła się, że włamywacz musiał wyjść z domu na balkon, a następnie po schodkach, które prowadziły do ogrodu, gdzie ścieżka prowadzi prosto do lasu.
- Tam jest Gosia- szepnęła zrozpaczona kobieta.
Zbiegła po schodach i podeszła do drzwi, nie były zamknięte na klucz.
- Jestem pewna, że je zamykałam- pomyślała ze strachem.
Wyjęła komórkę z kieszeni i zadzwoniła do córki, ta szybko odebrała. Małgosia na początku nie mogła zrozumieć co mówi mama, gdyż ta strasznie się martwiła. Ostatecznie usłyszała, że musi po prostu uciekać.
- nie mogę wrócić droga do domu, bo spotkam tego mężczyznę.- pomyślała i szybko zaczęła biec, coraz bardziej oddalając się od domu.
Chciała pobiec w stronę ulicy, ale nie wiedziała, w która stronę ma się udać, ogarnęła ją panika, usłyszała czyjeś kroki w oddali, ruszyła przed siebie, biegnąc w ciemna głębie lasu, podążały za nią kroki.
Kiedy nie miała już siły biec i czuła straszne zmęczenie, jednak nie poddając się uciekała od mężczyzny, coraz wolniej, aż pozbawiona
resztek sił upadła potykając się o korzenie drzew. Nastolatka słysząc zbliżający się szelest stóp, podczołgała się za drzewo.
- Gdzie się schowałaś- rozległ się donośny głos.- Jesteś szybka, ale słabsza ode mnie, nie masz szans uciec- zaśmiał się.
Mężczyzna zaczął krążyć wokół drzew, sprawdzając przy tym, czy nigdzie nie ma dziewczyny. Gosia z szybko i mocno bijącym sercem, wstała, wiedziała, że tajemnicza osoba jest bardzo blisko i nie ma szans n ucieczkę, jednak pozostają tutaj, nie miałaby żadnych szans na uniknięcie spotkania z nim. Odepchnęła się od drzewa i ruszyła przed siebie, mężczyzna słysząc łamane gałązki pod stopami dziewczyny ruszył w jej stronę, wiedziała, że je dogoni, już po chwili przed sobą dostrzegł sylwetkę nastolatki i jej długie ciemne włosy rozwiane na wietrze. Po kilku minutach zrównał kroku z Gosią i załapał ja za rękę, tym samym odwracając ja w swoja stronę.
- Puszczaj, to boli!- krzyknęła przestraszona.
- Oj, nic na to nie poradzę- opowiedział, jeszcze mocniej zaciskając palce na jej ręce.
Małgosia pod wpływem lekko się skrzywiła, ale zaraz stanowczo zapytała.
- Czego ode mnie chcesz?!
- Masz charakter, po mamusi, chociaż po tatusiu też.
- Zostaw moja rodzinę w spokoju.
- Przykro mi, ale nie mogę- zaśmiał się ironicznie.
W jej oczach dostrzegł strach i ogromna chęć zemsty.
- Ale oczy masz po mamie- dodał- o ile pamiętam Maja ma po Robercie, a Nina- zastanowił się przez chwilę- tak ona ma po nich obu.
- Nina?
- Ach, wkrótce się dowiesz, dla twoich rodziców, to tez będzie wielka niespodzianka.
- Po co nas nachodzisz.
- Dzięki temu wiem o ws wszystko, jeśli nie wierzysz mi to zapytaj o coś, odpowiem ci na twoje pytanie, śmiało.
Gosia nie wiedziała co powiedzieć, chciała stąd szybko odejść i już nigdy nie zobaczyć tego mężczyzny. Nastolatka wyrwała się z uścisku mężczyzny i cofnęła się o dwa kroki, patrzyła na jego ironiczny uśmiech i z bólem wsłuchiwała się w to co on mówi.
- To dopiero się zaczyna, będzie gorzej, chociaż twój wypadek był poważny. Teraz każdy wasz ruch będzie śledzony, a rozwiązywane przez was zadnia obserwowane. W końcu nikt nie powiedział, ze będzie łatwo, może wam się uda....i wyjdziecie w trójkę z tego całe.
- W trójkę? Masz na myśli mojego brata.
- Nie, skąd, twoja rodzina też jest w to wiązana, ale chodzi mi o Ciebie, Maje i Ninę.
- Kim jest Nina?- ciągle o niej mówisz.
Nieznajomy odwrócił się i ruszył w przeciwna stronę.
- Jak mam teraz wrócić do domu?!
- Nie wiesz jak to uczynić, a chcesz się zmierzyć z przypisanymi ci zadaniami- odkrzyknął i po chwili zniknął za gęstymi drzewami.
Małgosia wyjęła komórkę, chciała zadzwonić do mamy, jednak nie było zasięgu, po chwili namysłu ruszyła przed siebie, szła nieustannie przez ponad pół godziny, a kiedy usłyszała w oddali uliczny ruch było już całkiem ciemno. Wyszła na chodnik i skierowała się  w stronę przystanku. 


Maja podziwiała duży parku, lubiła wieczorne spacery, gdy na niebie świeciły maleńkie gwiazdki. Szła wdychając chłodne powietrze kiedy usłyszała za sobą kroki dwóch chłopaków, odwróciła się i zauważyła grupkę chłopaków, przestraszona szybko ruszyła przed siebie, wybiegła na najbliższą ulicę, biegła chodnikiem, jednak oni cały czas podążali za nią.
- Chciałam umrzeć, ale nie w taki sposób- pomyślała- dlaczego nikt tędy nie przechodzi, to dziwne, przecież to nie jest żaden zaułek.
- Pomocy!- krzyczała
Po chwili poczuła, że czyjaś dłoń zaciska się na jej ręce, a osoba ta biegnie równorzednie z nią, spojrzała w bok i zauważyła.... Gosię, jej włosy tańczyły na wietrze, a na jej policzki były lekko zaczerwione.
Uśmiechnęła się w duszy, że znalazła ja siostra i razem wbiegły do małej kawiarni. Zajęły miejsca z dala od okna i zamówiły dwie gorące czekolady.
- Dziękuje za pomoc, jak mnie w ogóle znalazłaś?
- Szukałam przystanku, żeby wrócić do domu, miałam pewne kłopoty, kiedy cie szukałam, tobie też nie było lekko.
Maja kiwnęła głowa i upiła łyk napoju, wyciągnęła komórkę, jednak była rozładowana.
- Może ty zadzwonisz do rodziców.
- Z tym tez miała problem, ale może tym razem mi się poszczęści.
Wyjęła telefon z kieszeni i rzeczywiście tym razem maiła zasięg.
Pośpiesznie zadzwoniła do taty, okazało się, że dalej ich szuka i nie wezwał policji. Po dwudziestu minutach do kawiarni wszedł Robert, przytulił obie córki i razem wyszli na zewnątrz. Kiedy bliźniaczki wsiadły do samochodu, zauważyły pewną nastolatkę, która przechodziła obok, pomimo, że było ciemno doskonale zauważyły jej twarz, ona także się w nie wpatrywała. Siostry wymieniły spojrzenia pełne zdziwienia i wsiadły do auta.

- One na pewno są bliźniaczkami, są identyczne - pomyślała, nieznajoma- w dodatku wyglądają zupełnie jak ja, ja- Nina Wilson
                           
                                       

Nie za bardzo podoba mi się ten rozdział, ale następny będzie dłuższy i lepszy. Dziękuje za wszystkie komentarze, a także proszę o komentowanie mojego bloga, bardzo mi zależy na opiniach. Z góry dziękuję.